Dowódcy wojsk sowieckich dążyli do ograniczenia grabieży i zbrodni popełnianych na ludności cywilnej ziem polskich na zachód od Bugu. Te same zasady nie obowiązywały na ziemiach tzw. rdzennie niemieckich, za jakie uznawano Górny Śląsk. Deklarowana tożsamość narodowa nie miała znaczenia. W aktach Instytutu Pamięci Narodowej zachowała się informacja o zastrzelonym robotniku z Ukrainy, który wybiegł na ulicę powitać wkraczających „swoich”, „wyzwolicieli”. 25 stycznia Armia Czerwona wkracza do Miechowic. Wyciąga ukrywających się w piwnicach mężczyzn, kobiety i dzieci. Wg zachowanych dokumentów pierwszą ofiarą dramatu jest Polak – Wincenty Bober. Kolejno odnotowano sąsiadów: Walentego Drzesgę, jego syna Herberta i księdza Jana Frenzla, którego wezwano z ostatnim namaszczeniem do młodego Drzesgi. Najbardziej tragicznym dniem okazał się jednak 27 stycznia, kiedy wg ustaleń śledczych, zginęło około 200 osób. Bezpośrednim powodem masakry okazała się plotka o morderstwie majora Armii Czerwonej przez członka Hitlerjugend. Informacji nie udało się potwierdzić.
Żołnierze wpadali do mieszkań, wyciągali na ulicę. Ofiary zabijano pojedynczo, lub doprowadzano do miejsc zbiorowych egzekucji. Zabijano strzałami z broni maszynowej i dobijano z pistoletów. Kobiety i dziewczynki gwałcono. Miejscami mordu wykazanymi w księgach parafialnych były (pisownia oryginalna) koło cmętarza, w domie Bonk, w domu przy ul. Kościelnej, w mieszkaniu własnym, pod lasem, w podworcu, w piwnicy, w chronie. W dokumentach znalazło się wspomnienie świadka o rodzinie robotnika Fabry. Po powrocie z pracy Wilhelm dowiedział, że jego żonę (będącą w zaawansowanej ciąży) wielokrotnie zgwałcono. Wziął pistolet, zabił żonę i dwie córki w wieku 4 i 5 lat, a następnie popełnił samobójstwo. Na potrzeby śledztwa przyjęto liczbę 880 ofiar. Potwierdzono 388, a zidentyfikowano 230. Liczba gwałtów dokonanych przez „żołnierzy” Armii Czerwonej jest niemożliwa do ustalenia. Do lat 70-tych swoistą pamiątką po tamtych wydarzeniach były napisy pozostawione przez wojsko sowieckie na ceglanych murach familoków: „Śmierć niemieckim najeźdźcom” oraz „Wykończymy wroga w jego legowisku”. Wiele z nich zniknęło dopiero w wyniku rozbiórki kamienic.